Jakiś czas temu wróciłem z krótkiej wyprawy po czeskiej Pradze. Miasta niewątpliwie urokliwego, mieszającego kulturę nie tylko za sprawą turystów, a ci byli dosłownie zewsząd, ale również atrakcji, jakie czekają na zwiedzających.
W pałacu Kinskich, obok dawnej pasmanterii pana Hermana Kafki, ojca słynnego literata Franca, stała masywna, wysoka na 260 cm, pokryta patyną latarnia. Osamotniona oznaka orientu wśród staroeuropejskiego romantyzmu. Brązowa, z pierwszej połowy XIX wieku, a więc z epoki Edo.
Takie okazy stały przed japońskimi świątyniami i na dziecińcach. Latarnia składa się z następujących części:
- Nogi (podstawy) z wytłoczonymi pierścieniami o różnym obwodzie, gdzie na obu końcach są wytłoczone wzory smoków i lwów.
- Sześciokątnej czaszy z ozdobną kratką i wizerunkiem buddy oraz trójlistnym berberysem.
- Smoczych łbów ziejące ogniem zawijającym ku górze na sześciu rogach zadaszenia.
- Kwiatu lotosu, ognistej perły, chryzantem i liści pawłowni, będącej w herbie rodu Tokugawy, na szpicy.
Latarnia do Pragi została sprowadzona w 1953 roku. Nie wiadomo przez kogo i z jakiej okazji. Dlaczego stała sama w korytarzu prowadzącym do wyjścia na tętniącą życiem starówkę, nieśmiało zachęcając do zwiedzania wystawy „Art of Asia” w tymże pałacu?
Niemniej latarnia sygnowana nazwiskiem Fujiwary, od której biło jasne światło żarówki 60-watowej, padające na srebrzące się pajęcze nicie, wkomponowała się w wystrój miasta – starego, zamglonego, mroźnego i jakże romantycznego.
Kliknij na poniższe zdjęcia aby ujrzeć je w pełnym rozmiarze: